Z porażającym listem do redakcji zwrócili się pracownicy ubojni drobiu w Starym Kamieniu, którego właścicielką jest Barbara Estkowska. Ludzie skarżą się na 18-godzinny dzień pracy w trudnym warunkach, zaniżanie wynagrodzenia i chamskie traktowanie przez szefową.
„(...) Dzień pracy zaczyna się tu o 7:00, a kończy o 24:00 lub 2:00 nad ranem. Ci sami ludzie muszą następnego dnia stawić się do pracy. Pieniądze za 8 godzin pracy wypłacane są na listę płac, natomiast za nadgodziny (w tej samej stawce!!!) pod biurkiem. Przeciętna ilość przepracowanych godzin waha się od 350 do 400 miesięcznie!!! Roczny limit nadgodzin w ubojni przekraczany jest już po miesiącu”.
Ludzie nazywają ubojnię obozem pracy i czują się traktowani jak niewolnicy:
„(...) Norma pracy wyznaczona przez panią Estkowską to 16 do 18 godzin na dobę, a pracownik odmawiający takiego wymiaru jest wyrzucany. Zasadą jest również sprawdzanie pracowników po 12 godzinach, czy ich wydajność nie uległa obniżeniu. Jak wynika z tego, dokumentacja czasu pracy jest fałszowana. Pracujący wolniej, a co za tym idzie mniej wydajnie, są wyzywani przez Estkowską oraz brygadzistę wulgarnymi słowami oraz zastraszani zwolnieniem. Faktycznie tych około 50 pracowników wykonuje pracę około 100 osób (...)”.
Pracownicy, jak twierdzą w liście, informowali o sprawie Państwową Inspekcję Pracy:
„(...) Wizyty inspektora pracy kończyły się ok. 15:00 wypiciem kawy (czy tylko?), a niewolnictwo uprawiane było dalej (...)”.
Z relacji pracowników wynika, że warunki sanitarne pracy w ubojni także pozostawiają wiele do życzenia:
„(...) Brud i wałęsające się stada szczurów. Jak wiemy, podobna sytuacja panuje również w masarni w Ząbrowie koło Iławy, należącej również do pani Estkowskiej. Na tutejszym terenie o ubojni w Starym Kamieniu mówi się koncentrat i dziwnym jest fakt, że o praktykach pani Estkowskiej wiedzą wszyscy, oprócz instytucji do tego powołanych (...)”.
Ludzie, pomimo poważnych oskarżeń pod adresem pracodawczyni, pod listem się nie podpisali:
„(...) Przeprosić również chcemy, że zwracamy się anonimowo, ale w warunkach Prabut każda praca jest na wagę złota, a ponadto nikt nie chce być pobity przez nieznanych sprawców. Podajemy nazwiska byłych i aktualnych pracowników, którzy być może cokolwiek powiedzą o powyższej sprawie (...)”.
GŁOŚNY SZEPT
Udało nam się dotrzeć do większości byłych i obecnych pracowników ubojni w Starym Kamieniu, których nazwiska padły w anonimie. Potwierdziliśmy ich tożsamość.
Ludzie potwierdzali słowa i tezy autorów listu, ale nie chcieli się oficjalnie wypowiadać. Boją się jawnej krytyki, gdyż nierzadko w ubojni pracują członkowie ich rodzin, a – jak martwią się – dziś trudno o jakąkolwiek pracę. Swoje dane zastrzegli więc tylko do wiadomości „Kuriera”.
Podczas gdy w całym mieście Prabuty aż huczy od skarg na Estkowską, w prabuckim magistracie nikt o tej sprawie nie słyszał.
– Nic mi nie wiadomo o problemach pracowników ubojni w Starym Kamieniu – stwierdza krótko burmistrz Bogdan Pawłowski.
SPRAWA W PROKURATURZE
Ten sam anonim pracownicy wysłali do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
– Pismo wypłynęło do nas 21 lutego – wyjaśnia Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy PO w Gdańsku. – Sprawa została przekazana Prokuraturze Rejonowej w Kwidzynie, która podejmie stosowne kroki.
Jak wyjaśnił nam Mirosław Andryskowski, prokurator z Kwidzyna, sprawa będzie wyjaśniania w formie operacyjno-rozpoznawczej przez policję.
– Gdyby to nie był anonim, a zeznania z imienia i nazwiska, to sprawa byłaby prowadzona w formie procesowej – dodaje prokurator.
INSPEKCJA PRACY: BEZ POBŁAŻANIA
Z listem sami już zapoznaliśmy Okręgową Inspekcję Pracy w Gdańsku. Zaraz po naszej interwencji Mieczysław Szczepański, zastępca okręgowego inspektora pracy, skontaktował się z kierownikiem oddziału OIP w Malborku.
– Jeszcze tego samego dnia kierownik podjął decyzję o przeprowadzeniu kontroli w ubojni – wyjaśnia Szczepański i dodaje. – Łamanie prawa pracownika do wynagrodzenia i łamanie jego prawa do pracy w normatywnym czasie spotyka się z surowymi sankcjami. Nie może być przecież przyzwolenia dla „złodziejstwa”, a odbieranie pracownikom praw jest właśnie czymś takim. Sprawy tak istotne, jak opisane w tym liście, nigdy nie były w moim urzędzie pobłażane.
Inspektor apeluje do krzywdzonych pracowników, aby nie bali się informować Inspekcji Pracy o łamaniu ich podstawowych praw.
– W zakładzie pracy, przy którym nie działa przedstawicielstwo pracowników, a dodatkowo dokumentacja pracownicza jest nierzetelna, bardzo trudno udowodnić łamanie praw – dodaje Mieczysław Szczepański z OIP w Gdańsku.
Sama pani Estkowska nie miała „najmniejszej ochoty” z nami rozmawiać i po chamsku wyrzuciła nas z firmy. Na koniec, krzycząc, zażądała przyjazdu redaktora naczelnego.
Pytania na piśmie (które drukujemy obok) przesłaliśmy jej faksem we wtorek 14 marca – z prośbą o udzielenie odpowiedzi w terminie do piątku 17 marca. Niestety, w terminie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
MAGDA MAJEWSKA
Co stwierdziła Inspekcja Pracy
Za długo pracują, za mało zarabiają
Na wniosek Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, ubojnia w Starym Kamieniu została skontrolowana przez Państwową Inspekcję Pracy.
– Dwaj inspektorzy, którzy kontrolowali ubojnię, stwierdzili uchybienia w zakresie czasu pracy i naliczania wynagrodzenia pracownikom – wyjaśnił nam w poniedziałek 20 marca Mieczysław Szczepański, zastępca inspektora okręgowego PIP w Gdańsku. – Nie ograniczono się tylko do kwestii poruszonych w liście i sprawdzano także inne rzeczy. Stwierdzono uchybienia w realizacji urlopów pracowniczych. Za pozytywny aspekt kontroli uważa się fakt, że właścicielka poinformowała inspektorów o uregulowaniu 15 tysięcy złotych zaległych wynagrodzeń. W zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy inspektorzy nie stwierdzili żadnych uchybień. Kontrola nie jest jeszcze zakończona, dlatego nie mogę podać więcej szczegółów.
Pytania i „odpowiedzi”
Poniżej drukujemy pytania, jakie redakcja „Kuriera” przesłała do Barbary Estkowskiej, a także zamieszczamy kopię odpowiedzi właścicielki ubojni.
1. Czy to prawda, że „norma” czasu pracy w Pani firmie waha się aż w wymiarze od 16 do 18 godzin na dobę, a pracownik, który takiej „normy” nie zaakceptuje na piśmie (do czego jest zmuszany i przez co wpada w formalną pułapkę) – jest natychmiast zwalniany?
2. Czy zastrasza Pani pracowników, u których wydajność pracy (po kilkunastu godzinach) zaczyna spadać?
3. Czy prawdą jest, że używa Pani wulgarnych słów w stosunku do zatrudnianych pracowników?
4. Ile nadgodzin w jednym miesiącu wypracowują zatrudnieni u Pani pracownicy?
5. Co w ostatnim okresie stwierdziła Inspekcja Pracy oraz sanepid po kontrolach w Pani firmie?
6. Dlaczego niemal po chamsku wygoniła Pani z terenu firmy dziennikarkę „Kuriera Iławskiego” – Panią Magdę Majewską – żądając, aby przyjechał do Pani redaktor naczelny Jarosław Synowiec?
Komentarz
Barbara Estkowska nie udziela odpowiedzi na jasno przez nas zadane pytania, stwierdzając, że są dla niej „niezrozumiałe”. Zamiast tego rozwodzi się na temat najmniej tu istotnego, mojego rzekomego „wtargnięcia” na teren zakładu. Cóż, najlepszą obroną jest atak – szkoda, że bezpodstawny...
No właśnie, pani Estkowska stwierdza, że „zawarte w pytaniach zarzuty są bezpodstawne, zwłaszcza że ich bezpodstawność potwierdzona została przez organy kontrolne”.
Tymczasem, nie dalej jak w ostatni poniedziałek, okręgowy inspektor OIP w Gdańsku potwierdził nam istnienie uchybień, o których prokuraturę zaalarmowali pracownicy ubojni!
Magda Majewska