Dosyć niecodzienna, zuchwała petycja młodzieżowca GRZEGORZA BUKOWSKIEGO wpłynęła do ratusza w Iławie. Dotyczyła pozwolenia na picie alkoholu wyjątkowo na... miejskiej plaży przy ul. Kajki. Pomysł wywołał kontrowersje wśród większości radnych.
Przypomnijmy. Młody iławianin, Grzegorz Bukowski, zdecydował się, jak sam stwierdził: „walczyć o sprawy iławskiej młodzieży”. Elementem tejże walki było stworzenie petycji skierowanej do burmistrza Iławy, w której pojawił się postulat umożliwienia spożywania alkoholu na „dzikiej plaży”.
Początkowo idea zyskała pozytywną rekomendację komisji problematyki społecznej. Kolejne komisje nie pozostawiły jednak na pomyśle suchej nitki.
– Młody człowiek zaaranżował coś takiego jak petycję podpisaną przez wielu innych młodych ludzi na temat tego, by wzorem kilku innych miast w Polsce udostępnić plażę jako miejsce permanentnego picia piwa – przedstawił sytuację Adam Żyliński. – Zaskoczyło nas stanowisko komisji problematyki społecznej, gdzie uznano ten pomysł za dobry. Uznałem za stosowne, żeby wszyscy radni się nad tym tematem pochylili. Na komisjach pojawiały się takie wątki, że może sama idea tego, żeby wyznaczyć jakieś miejsce publiczne do spożywania piwa typu choćby okolice amfiteatru. Możemy to rozważyć w jakiejś perspektywie, na pewno nie od razu, bo to wymaga przygotowań. To się przecież wiąże choćby z tym, że po każdej takiej nawałnicy piwoszów jest wielkie sprzątanie. Mówimy oczywiście o sytuacji, w której chcielibyśmy eksperymentować.
Burmistrz podkreślił jednocześnie, że idea legalnego piwa gdziekolwiek w mieście wcale nie przypadła mu do gustu i z jego punktu widzenia rzeczone eksperymenty nie byłyby dobrym rozwiązaniem.
– Ja nie mówię, że ten pomysł mi się podoba – zaakcentował Żyliński. – W każdym razie miejsce, które się nazywa plażą, gdzie bardzo ważnym elementem jest wchodzenie do wody trzeźwym, gdzie obok jest plac zabaw, nie jest dobrym pomysłem. Ja w młodości też grasowałem na tej plaży. Każdy z nas ma ten czas za sobą, ale to naprawdę nie jest miejsce do picia.
Burmistrz odniósł się ponadto do kierowanego ponoć pod jego adresem zarzutu, że iławscy urzędnicy stoją w kontrze do młodzieży.
– Staramy się stworzyć dla młodzieży jak najszerszą ofertę, ale nie tę ulubioną, czyli picie alkoholu – powiedział włodarz. – Dzika plaża ma to do siebie, że i tak mamy mnóstwo skarg choćby na parking przy plaży, gdzie mówi się o dilerce i tym podobnych, niezbyt chlubnych sprawach.
Do grona krytyków konceptu „legalnego piwa na dzikiej plaży” dołączyła radna Elżbieta Prasek.
– Ja jestem ciekawa jak tłumaczyłoby się miasto, gdyby ktoś się tam utopił – rozważała radna. – Mamy ratowników w określonych godzinach. Śmiem twierdzić, że ta wyluzowana młodzież i tak spędza tam czas w godzinach wieczornych. Wiele rzeczy może się tam wydarzyć. Uważam jednak, że w dzień, kiedy mamy tam swoich ludzi, kiedy przychodzimy tam z dziećmi, odwiedzają nas turyści, to ten pomysł jest wyjątkowo nietrafiony. Bezdyskusyjne jest dla mnie, że plaża to nie miejsce na picie.
W charakterystyczny dla siebie sposób do dyskusji włączył się radny Feliks Rochowicz.
– Ja mam wyjątkowo radykalny pomysł – wtrącił radny. – Jest to pomysł szczególnie liberalny, nawet libertyński. Powinno się w kraju naszym polskim ze względu na dość duże pijaństwo wrócić do sytuacji, w której w Iławie byłby tylko jeden, ale bardzo dobry sklep z alkoholem albo powinniśmy alkohole sprzedawać do godziny siedemnastej. To pomysł dość radykalny, ale uważam, że nie byłby zły.
Problem z innej strony przedstawiła Aneta Rychlik, która zwróciła uwagę na stosy śmieci, które podobnie jak w innych miastach, miałyby się pojawić na plaży po udostępnieniu jej do spożywania piwa. Byłyby jej zdaniem nie do ogarnięcia przez miejskie służby sprzątające.
– Ja widziałam zdjęcia z Warszawy, znad Wisły, gdzie nasza stolica jest jednym z tych miast, gdzie można spożywać alkohol nad rzeką – zabrała głos Rychlik. – Żałują myślę tej decyzji o umożliwieniu picia w mieście. Chodzi o porządek. Przy czym pomyślmy sobie jakie siły sprzątające ma Warszawa w porównaniu do Iławy. Nie bylibyśmy w stanie ogarnąć plaży po jednej nocy.
Jak można było się spodziewać, idea spotkała się również z nieprzychylnością ze strony przewodniczącego rady miejskiej.
– Muszę państwu powiedzieć, że mocno zdumiony jestem argumentacją tego młodego człowieka, który opiera ją na stwierdzeniu, że młodzież i tak na plaży pije, tylko w strachu przed policją – odniósł się do sprawy Wojciech Szymański. – W myśl tej argumentacji powinniśmy z kodeksu wykreślić zabijanie czy kradzieże, bo wiele osób nie robi takich rzeczy właśnie ze strachu przed policją. Jednoznacznie przyłączam się do głosów poprzedników. Tego typu przyzwoleniem byłoby przyzwoleniem na zasadzie „róbta, co chceta”.
Wszystko wskazuje na to, że – wbrew początkowej nadziei rozbudzonej w młodzieży za sprawą przychylnej opinii komisji problematyki społecznej – pomysł, by wyznaczyć miejsce do spożywania alkoholu na „dzikiej plaży” upadnie z kretesem.
Być może w związku z wynikającą z nowelizacji ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi swobodą wyznaczania miejsc do spożywania alkoholu przez samorządy, w Iławie taka strefa zostanie kiedyś wyznaczona. Nic nie wskazuje jednak na to, że w najbliższych miesiącach podobny projekt przeszedłby przez głosowanie wśród iławskich radnych.
MONIKA KASZLEWICZ
Iława. Pomysł na legalne spożywanie piwa
na plaży miejskiej przy ul. Kajki nie przypadł do gustu ani burmistrzowi, ani zdecydowanej większości radnych
Przeciwniczką pomysłu była choćby
radna Elżbieta Prasek (w środku), która podkreślała,
że alkohol nie sprzyja kąpielom. Z kolei radna
Aneta Rychlik (z lewej) swoją negatywną opinię
na temat projektu argumentowała
porównaniami do Warszawy