W polskim filmie „Filip z konopi” architekt wygrywa konkurs, proponując przeniesienie śródmieścia na... przedmieścia miasta. Kuriozalny pomysł właśnie samorealizuje się w Iławie na naszych oczach.
W Iławie od 25 lat miasto planują deweloperzy i inni prywatni inwestorzy. Brak spójnego myślenia o mieście jako całości spowodował sztuczne rozciągnięcie przestrzenne miejscowości, brak autentycznego centrum i trudności komunikacyjne.
Osiedla wielorodzinne powstają niemal na każdej wolnej działce, niezależnie od otoczenia, komunikacji, dostępności do szkół, przedszkoli i sklepów. Najważniejsze, by zbudować i sprzedać. Ludzie wszystko kupią, liczy się cena, ładne wnętrze, widok z okna, a na resztę nie zwraca się uwagi.
Dopiero po kilku latach mieszkania zaczynamy dostrzegać, że do lekarza daleko, do sklepu daleko, do szkoły daleko. No ale klatka schodowa ładna i sąsiedzi spokojni.
Moim zdaniem najlepsze osiedle w Iławie to okolice ul. Westerplatte. Ceny mieszkań są tu niskie, wszędzie blisko a jednocześnie spokój, bo osiedle jest osłonięte blokami od ul. Niepodległości a z drugiej strony płynie rzeka Iławka. Wielkość mieszkań może nie odpowiada współczesnym oczekiwaniom, ale coś za coś. Osiedle to powstało jako pierwsze w Iławie po wojnie. Jest spójnie zaplanowane ze świadomością potrzeb mieszkańców. Blisko jest przedszkole, szkoła, lekarz, kościół, kino i urzędy.
Kandydatów na najgorsze osiedle jest kilku. Dość wspomnieć dramat mieszkańców bloków, którym zabrano drogę dojazdową albo inne bloki, które, jak się okazało, wybudowano nielegalnie. Z jednej strony wątpliwości prawne, z drugiej otoczenie, które w momencie oddania bloku jest często pustynią, może nieładnie zaskoczyć. Również sąsiedzi, w nowym bloku nikt się zna. Dopiero po latach okazuje się, że nie wszyscy spokojni albo nie wszyscy chcą współpracować. W starym bloku wszystko, co miało się zepsuć, już się zepsuło, sąsiedzi się znają, a otoczenie raczej zabudowane i szybko się nie zmieni. Czyli nic nas nie zaskoczy.
Ludzie jednak mają uraz do starych bloków z płyty. Tymczasem wśród podobnych do siebie betonowych sześcianów znajdują się rodzynki. Np. na Osiedlu „XXX-lecia PRL” kilka bloków zbudowano z cegły a nie z betonowych prefabrykatów. Nie powiem, które to bloki. Na os. Stare Miasto w standardzie wykończenia są dębowe podłogi i szafy wnękowe.
Są też w Iławie bloki prototypowe, w pojedynczych egzemplarzach. Na przykład przy ul. Kościuszki jest blok, który ma niezwykle grube ściany. Na os. Podleśnym jest blok, który w PRL zbudowało gościnnie przedsiębiorstwo z Ostródy a nie IPB. To wyjątkowa historia, wyłom w socjalistycznej gospodarce!
Skoro już jesteśmy na os. Podleśnym, to trzeba przypomnieć ciekawą historię.
Na samym początku osiedle było zamknięte dla samochodów. Kompleksowo rozwiązano problem miejsc parkingowych, budując zbiorczy parking w miejscu obecnego kościoła. Miało to być nowoczesne osiedle, zbudowano szkołę, przedszkole, ośrodek zdrowia. Pomyślano o handlu. Jednym słowem miasto w mieście. Brak parkingów wzbudził mieszane uczucia mieszkańców. Po pewnym czasie rada budowy kościoła w atmosferze awantury wymogła zgodę na ówczesnych władzach na oddanie parkingu pod kościół.
Co ciekawe, ówczesne władze spółdzielni Praca zaplanowały również kościół, tyle że po prawej stronie obecnego Gimnazjum nr 2.
Przez szereg lat Stare Miasto, ul. Niepodległości i Kościuszki były autentycznym sercem i aortą miasta. Tu odbywały się festyny, tędy szedł pochód pierwszomajowy. Tu były najładniejsze sklepy. Tu również znajdowało się prezydium, wydział finansowy i siedziba PZPR. Przy Niepodległości można było zacząć się upijać w restauracji Hotelowa, iść na obiad do baru Tramp (obok obecnego ratusza), a potem dokończyć w Czapli. Jeśli ktoś miał siłę, mógł pójść na dancing w Kormoranie. Miasto nie było tak rozciągnięte jak obecnie i niemal wszędzie można było dojść na piechotę.
Osiedle Piastowskie przy ul. Ostródzkiej to nie jest współczesny projekt. Choć jego obecna forma, pozbawiona dobrej komunikacji z centrum, pozbawiona szkół, handlu, przedszkola, jest ogryzkiem pierwotnego projektu.
Ponad 30 lat temu jeden ze znanych działaczy społecznych w Iławie, a ówcześnie członek władz miasta, podjął rozmowy z przedstawicielami fabryki ciągników URSUS w sprawie budowy w Iławie zakładu. Miał się on znajdować po drugiej stronie torów na Olsztyn, na wysokości obecnego osiedla Piastowskiego. W związku z zaawansowanymi rozmowami władze miasta rozpoczęły również prace studyjne w celu budowy nowego osiedla w Iławie.
Osiedle dla kilkunastu tysięcy mieszkańców miało powstać w miejscu dzisiejszego os. Piastowskiego. Do tego władze zaplanowały budowę nowej stacji kolejowej w okolicach zakładu i osiedla. Stacja skomunikowałaby zarówno zakład pracy, jak i osiedle z Olsztynem, Ostródą i ze stacją Iława Główna.
Budowa zakładu nie doszła do skutku na skutek interwencji jednego z ministrów, który był związany z innym regionem Polski. To zresztą tam właśnie powstała nowa fabryka Ursusa.
Dziś co jakiś czas deweloperzy oddają kolejny blok na osiedlu Piastowskim, który przypomina mozaikę dowolnie dobranych klocków. Mieszanina stylów, kolorów, plątanina uliczek i kłębowisko interesów różnych wspólnot to cień pierwotnego planu. Osiedle rośnie, ale deweloper nie wybuduje przedszkola ani szkoły. To będzie zadanie miasta, którego rola została sprowadzona do gaszenia urbanistycznego pożaru.
Również os. Gajerek zmieniło charakter tej kameralnej części miasta. Na skraju domków jednorodzinnych powstały bloki, które spoglądają na Mały Jeziorak. Za chwilę cypel po Czapli zostanie zabudowany blokami wielorodzinnymi, co też zmieni jego charakter na wiele lat. Kolejne ognisko urbanistyczne zaczyna się tlić pod nosem Urzędu Miasta na Starym Mieście. Na terenie dawnej kotłowni ma powstać blok albo kilka bloków. Czy swoim charakterem wpasują się w otoczenie, czy może zrujnują spokojną przestrzeń?
Dla inwestora liczą się pieniądze a nie urbanistyka. Chce wycisnąć z działki jak najwięcej. Niestety interes deweloperów nie jest interesem całego miasta i jego mieszkańców. Władze miasta mogą planować, negocjować, ale to i tak nabywca mieszkania decyduje o tym, co powstaje. Podobają się nam pstrokate kolory, więc takie bloki budują deweloperzy. Nie pytamy, czy w pobliżu jest szkoła i lekarz, więc bloki nadal będą powstawać na pustkowiach.
Iława nigdy już nie będzie miastem z przedwojennej pocztówki, czyli gęstym, tętniącym życiem a jednocześnie kameralnym. Coraz bardziej się rozciągamy w przestrzeni, przez martwe centrum jedynie przejeżdżamy samochodem, spiesząc się z jednego końca miasta na drugi.
Mogło być inaczej, ale nie będzie.
BARTOSZ GONZALEZ