Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2017-11-22

Gonzalez: Śnięta ryba. Rzecz o lokalnej kuchni


Napisałem tydzień temu o Robercie Krupińskim. Znany fotograf, stylista i miłośnik polskiej kuchni przyjechał z Warszawy do Iławy zobaczyć jesień nad Jeziorakiem i przy okazji zjeść rybkę. Cóż, jesień w pełni, ale ryb jak na lekarstwo nie tylko w mętnych wodach Jezioraka, ale i w lokalnych restauracjach.

Wędkarze od lat prowadzą wojnę z gospodarstwem rybackim. Co przyjdę nad jezioro, to słyszę skargi. Według wędkarzy rybacy z gospodarstwa niszczą jezioro, odławiając za dużo. I zarybiając za mało. Do tego za wędkowanie trzeba słono płacić.

Nie wiem, nie znam się na wędkowaniu. Ostatni raz łowiłem w Jezioraku jako mały chłopiec na wędkę z kija, którą zrobił mi dziadek. Nic nie złowiłem, bo nie było haczyka tylko pętelka. Dziecku wystarczyło, ale prawdziwi i niedzielni wędkarze narzekają, że ryb nawet na porządną wędkę w Jezioraku się nie złowi.

Czy mają rację? Może. Gospodarstwo się jednak broni. Pokoju nie widać. Może napiszę w tej sprawie do ministra gospodarki, któremu podlega własność państwa, w tym jeziora. Jak to jest, że na państwowym jeziorze operuje prywatne przedsiębiorstwo i zarabia pieniądze, a obywatele muszą za wędkowanie płacić? Taki model półkapitalistyczny, bo państwowe jezioro daje chleb prywatnym dzierżawcom.

Albo więc wodę sprzedajemy, albo upaństwawiamy. Prywatne jezioro – proszę bardzo, róbcie, co chcecie z rybami, z turystami, z pomostami… Państwowe, to co innego. Dla każdego równy dostęp w ramach prawa. A tak dziś mamy bałagan. Część brzegu dla każdego, część (np. przy Starym Tartaku i Porcie 110) dla wybranych. Rybki niby pływają, ale nie dla każdego. Przyjedzie turysta na weekend i nie połowi, bo nie ma karty. Podobnie z pomostami. Jedne prywatne łącznie z brzegiem przy nich, a inne publiczne.

Wracając do Krupińskiego. Na profilu społecznościowym gazety jak zwykle gorąco. Czytelnicy pytali, kim jest Krupiński? Dlaczego nie poszedł do restauracji? Dlaczego nie kupi mieszkania? No właśnie tacy to czytelnicy… Gdyby przeczytali artykuł, znaleźliby odpowiedzi na swoje pytania. Polecam czytać gazetę i czytać w ogóle!

Krupiński jest znany. W zeszłym roku pokazał w Warszawie piękne portrety, które są efektem jego podróży w różne zakątki świata. Na wernisażu wystawy było sporo znanych osób, m.in. Monika Olejnik, fotografka Lidia Popiel i Agnieszka Perepeczko. Jego zdjęcia ilustrowały tekst o Fidżi w Vivie. Jest też dziennikarzem (redaktorem naczelnym Glow.pl) i miłośnikiem polskiej kuchni. Dodajmy, że nie tylko konsumuje, ale i sam gotuje.

Zapytałem Roberta, co zjadł w Iławie? Krupiński zapamięta krótką wizytę w Iławie dzięki sałatce z Biedronki. Jak powiedział, liczył na rybę z Jezioraka, ale nigdzie nie znalazł.

Powiedzmy sobie uczciwie. W Iławie łatwiej znaleźć kebab i pizzę niż rodzimą smażoną rybkę. Wstydzimy się tej ryby, traktujemy ją jak coś prostego, mało wykwintnego, biednego. Jedziemy w świat i zachwycamy się kuchniami Egiptu, Turcji, Japonii, Włoch, Francji. Ale naszą, własną rybkę utopiliśmy.

Krupiński jak rasowy turysta szukał nad Jeziorakiem kuchni lokalnej. Nie sieciowej pizzy, nie kebabu, nie wymyślnych dań na malutkich talerzykach. Zwykłej, smażonej ryby!

Te ryby są starannie ukryte w menu naszych restauracji. Gdzie w Iławie znajdziemy napis: smażalnia? Wstydzimy się tego. Mamy za to U Czapy, Stary Tartak, Tiffi, Port 110, Da Grasso, Nil… Ale smażalni nie ma!

Zaraz, zaraz! Jest przecież sklep rybny przy ul. Królowej Jadwigi! Na bezrybiu i rak ryba. Nie jest to smażalnia w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest to sklep rybny, który przy okazji smaży rybki. Byłem nie raz i jadłem. Palce lizać! Polecam każdemu! No ale smażalni w mieście nad jeziorem nie ma. Taka to nasza lokalna kuchnia.

Jak byłem mały, to jadłem rosoły z kur, które babcia przynosiła z zakładów drobiarskich. Lokalna kuchnia iławska stała kurczakiem. Ryby jadło się w Rybitwie albo Kormoranie. Koniecznie z frytkami na papierowej tacce.

Do dziś przetrwał jedynie bar przy ul. Niepodległości, który takie frytki sprzedaje. Kultowe miejsce, na miarę słynnych kebabów przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie. Szkoda, że ta skromna, ale cenna budka tak wcześnie się zamyka. Gdyby była czynna do drugiej w nocy, byłyby kolejki! Tak myślę! Ile u nas niedopitych i głodnych szukających nocą frytek i hot-dogów! W restauracjach o drugiej kuchnie już nieczynne…

Miałem przyjemność poznać legendarnego kierownika Czapli, Adama Żuchowskiego. Opowiadał mi, co było w menu słynnej restauracji. No więc przez ogólną dostępność drobiu Czapla podawała drób w niemal każdej postaci. Galaretki z kurczaka, słynna zupa, itp. itd. Ślinka leci. Gdzie te czasy? Jakim cudem zapomnieliśmy o kurczaku i zakochaliśmy się w pizzy?

Dziś można powspominać czasy dobrobytu, gdzie w restauracji można było się po prostu najeść ziemniakami i schabowym i nie zbankrutować przy okazji. Jeśli dziś obiad z dwóch dań kosztuje piętnaście złotych, to jest jednak za dużo. Dla dwóch osób to 30 zł, czyli codziennie to 900 zł! Dla jednych mało, dla innych dużo.

Szkoda, że nie ma zwykłych, tanich restauracji, w których można po prostu się napchać za grosze. Najbliższa taka jest przy rynku w Lubawie, gdzie podają np. górę słynnych klusek ziemniaczanych.

Na przeciwnym krańcu leżą restauracje ekskluzywne, w których podają np. pięć frytek i naparstek kawy za dziesięć złotych. Płacimy za wnętrze i widok przez okna. Finansujemy także drogi samochód właściciela. Niestety personel z naszych rachunków dostaje grosze. Za godzinę pracy w restauracji płacą około 13 zł.

Nie wstydźmy się ryb z Jezioraka! Jedzmy je i polecajmy innym! Biznesmeni! Smażcie lokalne ryby zamiast ciężkich kebabów! Ryba krzepi! Wyparcie się własnej kuchni to tak jakby przestać obchodzić święta Bożego Narodzenia z choinką i pasterką o północy. Nie namawiam na czerninę, smalec i golonkę! To nie dla każdego, ale ryby!? Nie wstydźmy się Jezioraka! Dbajmy o niego, to nasz wspólny skarb!

Może ryby wrócą do jeziora i na stoły, tymczasem trzeba się zadowolić sałatką z Biedronki. Najbliższe lokalne smaki w Turcji (kebab), na Ukrainie (pierogi i barszcz) albo w Anglii (frytki z rybą i octem).

BARTOSZ GONZALEZ





  2017-11-22  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
102474721



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
drobne@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.