Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2012-04-11

Olszewski: Walczmy o lepsze „ja” dla nas samych


Fajne w rozwoju cywilizacyjnym jest to, że coś się pojawia, zatyka dech w piersiach, a potem trafia pod strzechy, powszednieje i zaraz mamy kolejny hit, który po pojawieniu się zatyka dech w piersiach, zadomawia się pod strzechami, ulega spowszednieniu i tak dalej, i dalej…


Mamy po kilka dekad życia za sobą. Spowszedniały komórki, internet, kolorowa telewizja, muzyka stereo, na dźwięki których to nowalijek niedawno powszechnie przyklękano lub kręcono głową z niedowierzaniem. Taka mielonka historyczna wypluwa z siebie zasadniczo jeden produkt uboczny – Robinsona Cruzoe. Nie żartuję. Robinson to nie tylko jednorodna postać ze starej powieści Daniela Defoe (bo już z trzystuletnim garbem), to także postać z naszych i każdych innych czasów.

Kim jest dzisiejszy Robinson C., człowiek żyjący na bezludnej wyspie, jakby poza światem? To anonimowe, trudne do zidentyfikowania postaci, które jednak w momencie objawienia się zapadają w świadomość. Moją – na lata.

Otóż Robinsona Cruzoe spotkałem niedawno. Autografu nie wziąłem. Był to 50-letni na oko pan, o zupełnie normalnej prezencji ogólnej, który w sklepie RTV-AGD z poważną miną spytał pracownika salonu, wskazując na płaski telewizor: „Czy to komputer? Bo chcę kupić wnuczce na komunię”. Mina pracownika zdradzała szok, wyhamowany pęd ku salwie śmiechu i wielką walkę, by nie dać po sobie poznać, że coś się w człowieku tak złożenie kotłuje.

Na iławskim nowym cmentarzu na jednym pomniku ktoś umieścił motto Hemingwaya. Pomysł świetny, choć motto średnie, ale zawsze. Tuż przed świętami idę tamtędy i mija mnie rodzina „na oko” w składzie: babcia, wnuczka, wnuczki chłopak. Z kontekstu rozmowy wynika, że ktoś im niedawno zmarł i przemyśliwują koncepcję pomnika. W końcu wnuczka rzuca: „O, takie motto jak te Hemingwaya, coś w tym stylu by było można”, na co babcia odrzeka trzeźwo: „A co to je?”. Wnuczka odpowiada pytaniem na pytanie: „Motto czy Hemingway?”, co spotyka się z babcinym: „Tyn motor i tyn drugi”. Wnuczka i jej mąż wpadają w tym momencie w stan psychiczny pracownika sklepu RTV-AGD, też widać trafił im się, tym razem w rodzinie, Robinson Cruzoe, a raczej Robinsonka.

Po co o tym piszę? By starszych ludzi zachęcić do zadawania pytań, czytania, uczenia się czegoś wzorem Uniwersytetów Trzeciego Wieku, by nie zjaskiniowieć, skoro w jaskiniach się nie mieszka.

Mam kilka słabości do bliźnich. Jedną z nich jest leciwa osoba siedząca przy komputerze – w znaczeniu umiejętności korzystania z niego. Kiedyś do znajomej kafejki internetowej jął przychodzić pan po 60-tce, bo ciekawość go wzięła, co to takiego internet. Po trzech tygodniach kształcenia dziś to pełnoprawny internauta, z kontem bankowym w sieci, zakupami tam czynionymi i jeździ ów pan na wycieczki „last minute” złowione tam z premedytacją! Takich iławian trzeba polecać i wywyższać, wskazywać jako przykład innym seniorom, by chociażby zechcieli korzystali z wiedzy swych dzieci i wnuków, czasem sąsiadów, którą ci w wolnej chwili z pewnością się podzielą.

Człowiek, który nie pracuje stale nad sobą, to jak człowiek, który z czasem przestaje dbać o swój wygląd – lenistwo umysłowe i cielesne jest moim zdaniem równie wymagające napiętnowania. Niestety, ale i stety, dyscyplina na wielu płaszczyznach naszej prywatności to może kręta i niełatwa droga, ale na jej końcu zawsze czai się sukces – czujemy się po prostu lepsi, że przekraczamy 70-tkę, piszemy maile i buszujemy po internetowych portalach, nie zaś, jak za króla Ćwieczka, całym naszym światem są telewizyjne seriale, sport na ekranie i pogoda.

Pośrednio od Robinsonów Cruzoe biorą się nieszczęścia świątecznego siedzenia z rodziną. Ileż ja się nasłuchałem przed Wielkim Weekendem, że „aby przeżyć niedzielę, to już będzie dobrze”. Przeżyć, bo: 1. babcia spyta, czy chodzimy do spowiedzi, 2. ojciec ze szwagrem pokłócą się przy kieliszku o Tuska i Kaczyńskiego, 3. ciotka z wujkiem opowiedzą z przejęciem ostatnie odcinki „M jak miłość”, 4. dziadek znów powie, że w internecie okradają i żeby go wyłączyć, 5. znajomy wegetarianin po raz n-ty usłyszy, że kto nie je mięsa, ten zachoruje i umrze – ma jakiegoś geniusza w stadle. Świat byłby bardziej do strawienia, gdyby mądrzy przebywali z mądrymi, a głupi z głupimi, lecz tak nie jest, stąd wieczna szarpanina, począwszy od rodzinnych schadzek okolicznościowych.

Chociaż Goethe powiedział kiedyś, że nie ma nic gorszego niż aktywna głupota, patrz przypadki 4 i 5 naszego podpunktowania. Tu Robinson Cruzoe zaczyna radzić i robi się niebezpiecznie. Czasami taki odnotuje publicznie onegdajsze wejście na Mount Everest swojego intelektu: „Ja tam przeczytałem w życiu tylko , pochwali się i patrzy po otoczeniu w oczekiwaniu słów uznania. Twain, który miał porównywalny do mnie chyba głód słowa pisanego, leżąc raz w szpitalu poprosił o cokolwiek do czytania, nawet znaczek pocztowy! Tacy jak my w ostatnich wiekach byli do odratowania – wystarczyła książka i przyjemność gotowa!

Dzisiejsi telemani i Robinsonowie Cruzoe żyli także 100, 200 oraz 400 lat temu i sam jestem ciekaw, czym wtedy zabijali nudę. Z pewnością plotkowaniem, pewnie obrzędami religijnymi – nic więcej nie wpada mi do głowy. Telewizor potem świetnie tu skupił „udręczonych”. Notabene poważnie zastanawiam się nad pozbyciem się go z domu. Istota oferty bowiem na każdej stacji sięgnęła chyba dna – nic wymagającego, może oprócz analizy zjawisk meteorologicznych. Chociaż towarzysko byłoby to ryzykowne, bo jak można nie wiedzieć, co słychać w „Bitwie na sosy” czy kolejnej edycji „Jak oni sikają”?

LESZEK OLSZEWSKI

  2012-04-11  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106984227



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.