Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2012-11-07

Żyliński: DZIEŃ HAŃBY


Zapamiętajmy dzień 30 października 2012 roku. To dzień hańby dla naszego miasta Iławy. To dzień, w którym iławskiej opinii publicznej podano do przełknięcia potężną dawkę plugawo wymieszanej papki. Podstawowymi składnikami tej strawy okazały się cynizm, ignorancja, konformizm i najobficiej dolany zwyczajny ludzki strach.


Na sesji miejskiej rady, na wniosek burmistrza Włodzimierza Ptasznika, jedenastu radnych Platformy Obywatelskiej wprowadziło w trybie nagłym pod obrady dodatkowy punkt dotyczący odwołania skarbnika miasta Iławy. W kolejnym głosowaniu pozbawiono tej funkcji Janinę Okołowską. Burmistrz nonszalancko ograniczył się do stwierdzenia, że stracił do Pani skarbnik zaufanie. Koniec, kropka.

Odpowiedzią na dramatyczne, pełne ekspresji wystąpienie odwołanej Pani Janiny były spuszczone głowy radnych z klubu PO, również tych przez wiele lat z nią współpracujących. Tkwię w samorządzie w różnych postaciach od 1990 roku, ale podobnego zdarzenia trudno by mi było choćby ze świecą szukać w najbardziej odległych zakątkach nadwiślańskiej krainy.

Jednak po kolei. Zacznijmy od zdefiniowania instytucji skarbnika gminy. Ustawodawca w samorządowym ustroju przewidział dla skarbnika (gminy, miasta, powiatu, województwa) pozycję szczególną. To główny księgowy budżetu działający w oparciu o trzy ustawy: o finansach publicznych, rachunkowości i samorządzie terytorialnym. Skarbnik ma rozliczne obowiązki o charakterze informacyjno-sprawozdawczym oraz kontrolno-analitycznym. Posiada też wyjątkowe uprawnienia: najważniejsze z nich to prawo do odmowy złożenia kontrasygnaty wobec wszystkich tych decyzji, które skutkują powstaniem zobowiązania pieniężnego. Z uwagi na absolutną wymagalność ogromnej wiedzy i pełnego profesjonalizmu skarbników, funkcja ta w każdej gminie cieszy się stosownym prestiżem i powszechnym szacunkiem.

W przypadku Janiny Okołowskiej użycie powyższych sformułowań to stanowczo za mało. Spędziłem z nią, we wspólnym działaniu, ponad 12 lat. Nigdy wcześniej i nigdy później nie spotkałem kogoś tak niezwykłego.

Byłem jej szefem i darłem z nią koty nieustannie. Spieraliśmy się ciągle o dosłownie wszystko, co w najmniejszym stopniu ocierało się o budżet naszego miasta. W najtrudniejszych momentach zawsze widziałem jej błysk w oczach, ale kilka razy nie wytrzymywała i nie potrafiła powstrzymać łez. Było mi wtedy bardzo przykro i już kolejnego dnia spieszyłem z przeprosinami, bo wiedziałem, że mam do czynienia z człowiekiem prawym i pryncypialnym. I na nic moje świetlane pomysły i najlepsze intencje w zderzeniu z trudnymi realiami miejskiego budżetu.

Lubiłem ją nazywać Żelazną Damą, bo taką ją zawsze widziałem – traktującą publiczną złotówkę z pietyzmem, jak najbardziej transparentnie. Podziwiałem ją też za fachowe oczytanie i oddanie swojej pracy. Kiedy reszta urzędu (ze mną na czele) sposobiła się do świątecznego wypoczynku, Janinę Okołowską zawsze widziałem wychodzącą do domu z kupą papierzysk pod pachą, by – jak mi tłumaczyła – coś jeszcze policzyć i doczytać.

Moim ulubionym stylem pracy na burmistrzowskim urzędzie było przywoływanie na okoliczność wszystkich ważnych decyzji tzw. „burzy mózgów”. Bez obecności naszej pełnej temperamentu i odważnie wygłaszającej poglądy Janki takie spotkania nie mogły się odbywać. Wiedzieliśmy to wszyscy i wszyscy jej bezkompromisowy styl bycia w pełni akceptowaliśmy.

Kiedy gdzieś tak po półtora roku burmistrzowania Włodzimierza Ptasznika w poprzedniej kadencji zorientowałem się, jaki partyjniacki horror zapanował w ratuszu, pomyślałem przede wszystkim o Janinie Okołowskiej. Jak ona jest w stanie znieść tę ciągle napływającą, sięgającą wielopiętrowych rozmiarów falę politycznych nakazów, pijarowskich sztuczek i na siłę przepychanych pod doraźne propagandowe potrzeby przedsięwzięć, cały ten bezmiar amatorszczyzny i dyletanctwa w publicznym działaniu.

Jednak znosiła to przez sześć lat. Mogę sobie tylko wyobrazić, jakim kosztem. Nigdy z nią na ten temat nie rozmawiałem, bo wiedziałem, że moje pytania sprawiłyby jej dużą przykrość, bo ona zawsze pozostawała głęboko lojalna w stosunku do swoich kolejnych zwierzchników – do mnie, do Jarosława Maśkiewicza, do Włodzimierza Ptasznika. Tylko tych szelmowskich uśmiechniętych oczu już nie potrafiłem u niej dostrzec…

Jednakże ten dzień, kiedy coś pęknie, musiał się w końcu przydarzyć. Zdegradowany urząd miasta do poziomu zamiejscowego wydziału starostwa powiatowego, potulnie przyjmujący wszelkie dyspozycje płynące wprost od partyjnych liderów, znalazł się na krawędzi przepaści. Astronomicznych rozmiarów zadłużenie Iławy, spowodowane radosną twórczością wszechwładnych dyletantów, przekroczyło rubikon. Krok dalej jest już bezdenna czeluść, nie do zasypania przez kolejne pokolenia iławian.

Chociaż za gospodarkę finansową miasta odpowiada jednoosobowo burmistrz, skarbnik uznała, że musi bić na trwogę. I uderzyła w dzwony, wysyłając do wszystkich samorządowych jednostek dramatyczny okólnik. To był gest rozpaczy, przejaw wielkiej, cywilnej odwagi i świadectwo bezdyskusyjnej lojalności wobec swego przełożonego.

Władczość bijąca w każdego, kto zgłasza jakiś sprzeciw, przekonanie o własnej bezkarności i niebywała mściwość iławskich partyjnych liderów nie kazała długo na siebie czekać. Resztę już drodzy czytelnicy znacie. Może poza jedną jeszcze uwagą.

Po reformie samorządowej w 2002 roku, kiedy wprowadzono w Polsce wybory powszechne na wójta, burmistrza i prezydenta, rady gminne bardzo mocno straciły na znaczeniu. Ich jedyną kompetencją w kwestiach personalnych pozostało powoływanie i odwoływanie skarbnika, na wniosek burmistrza. Iławska rada nie skorzystała z możliwości, jaką dał jej ustawodawca. Nie zrozumiała, że to tylko jeden taki przypadek, gdzie samorządowy pracownik ma dwóch pracodawców – burmistrza i radę. Nie podjęła problemu, nie odbyła na ten temat żadnej rzeczowej dyskusji, nie potrafiąc obronić resztek swych słabowitych uprawnień. Tym samym sprowadziła się do roli rady... osiedlowej.

A burmistrz? Prawdą jest, że ustawa nie nakazuje mu podawać powodów odwołania skarbnika. W praktyce jednak (dowodzą tego rozliczne komentarze do samorządowych przepisów) żaden wójt, burmistrz czy prezydent nigdy na taką arogancję sobie nie pozwolił. Byłoby to dla niego publiczne samobójstwo. Zbyt ważną postacią w samorządzie pozostaje skarbnik i jego odwołanie pozbawione twardych, rzeczowych argumentów nieść musi za sobą ogromny ładunek podejrzeń, pełnych spekulacji niedomówień.

Z literatury samorządowej znamy tylko przypadki, kiedy skarbnik został odwołany z uwagi na stan zdrowia, przejścia na emeryturę, upływu kadencji burmistrza, w ekstremalnym układzie z powodu popełnienia przestępstwa.

Polecenie usunięcia z urzędu Pani skarbnik Okołowskiej wykonali radni, wydawać by się mogło, że światli, dobrze zorientowani w samorządowym rzemiośle i cieszący się zasłużonym respektem swego otoczenia. Nie chcę doszukiwać się powodów takiej właśnie postawy kilku osób, które znam, darzyłem sympatią i niemałym szacunkiem. Nie chcę rozstrzygać, czy zadecydowała o tym dezorientacja, czy brak moralnego kręgosłupa, czy też pospolity lęk, a może najzwyczajniejsze w świecie uwikłanie się w gęstą sieć lokalnych powiązań. Nie wiem i nie chcę tego wiedzieć.

Mogę tylko zadać dramatyczne pytanie do radnych:
SZACOWNI IŁAWIANIE, CO SIĘ Z WAMI STAŁO?!

Czy nie rozumiecie, że wszystko przemija? Dzisiaj możecie się jeszcze trochę ogrzać ratuszowym ciepełkiem, ale już jutro będziecie przemykać iławskimi bocznymi uliczkami, czerwieniąc się ze wstydu. Przechodzicie do historii naszej Iławy w najgorszym stylu, przy odgłosach walących się z łoskotem miejskich finansów i zanoszącej się płaczem kobiety – najdzielniejszej z dzielnych, prawdziwej ikony samorządowego dorobku, niestety coraz mniej dumnego miasta Iławy.

Oby ten szloch na zawsze utkwił w waszych uszach!

ADAM ŻYLIŃSKI

  2012-11-07  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106992365



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.