Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

Opinie
Dumne cztery pokoje burmistrza (oklaski)
Dekalog dla wyspy Wielka Żuława
Sezon na grzyby
Po co segregować odpady? Egzamin z dyscypliny
Czy teraz lubi się wracać do szkoły?
LGBT w radzie miejskiej Iławy?
Pozostały tylko obietnice
Epidemia paradoksu
Połowa wakacji minęła, nastroje raczej słabe
Burmistrz zamyka amfiteatr i ma spokój!
Nic się nie stało. Jedziemy!
Ciemność widzę!
Turystów może to nie irytować?
Śmieci nasze powszednie
Dziennik końca świata (7). Powrót do normalności
Ulica księcia Surwabuno
Ewa Wiśniewska, czyli „Powrót Smoka”
Na młode wilki obława…
Serdeczny szwindelek
Szkoda nas na szaszłyki, dlatego chłodźmy głowy!
Więcej...

Opinie

2009-02-18

Żyliński: Żyłem w ciekawych czasach


Po raz pierwszy w życiu zobaczyłem świat zachodni w maju 1989 roku. Kiedy po pokonaniu wyłożonej żelbetowymi płytami wschodnioniemieckiej drogi, umownie zwanej autostradą, zbliżyłem się do wymarzonego we snach i wcześniej pieczołowicie wyszukanego na mapie punktu – stanął przede mną koszmarnie przytłaczający widok.


Adam Żyliński


Na wielkim, betonowym placu samotnie sterczały drewniane baraki, a szlak dla przejeżdżających sznurem samochodów wyznaczały rozciągnięte w olbrzymiej ilości zwoje drutu kolczastego. Krajobraz uzupełniały ustawione w rzędzie kobiety odziane w mundury straży granicznej made in DDR. Stojące w lekkim rozkroku, w butach z wysoką cholewą, ze ściśniętymi i nieprzyjaznymi twarzami mocno trzymały w ręku smycz powstrzymującą agresywne, pozbawione kagańców wilczury.

Tak zapamiętałem granicę NRD-RFN, symbolizującą dwa światy – Wschód i Zachód. Wówczas nie wiedziałem, że widzę ją po raz ostatni. Do Polski wracałem późną jesienią, z popękanymi od roboty rękoma, chroniąc przyciśnięty do piersi zwitek ciężko zarobionych marek – w międzyczasie upadł berliński mur, zawalił się stary porządek, zniknęły zasieki i budzące grozę psy. Jest takie powiedzenie wyrażane w formie życzenia: „Obyś żył w ciekawych czasach”. Coś takiego przydarzyło się całemu pokoleniu Polaków, dzisiaj po czterdziestym i więcej roku życia, którzy mieli okazję doświadczyć dorosłego życia zarówno w warunkach PRL-u, jak i III Rzeczpospolitej. Mnie przydarzyło się to w dwójnasób – w pół roku później zostałem nieoczekiwanie dla samego siebie burmistrzem Iławy w wolnej Polsce. Udało mi się skompletować doskonały zespół ludzi i od samego początku, wszyscy razem, mieliśmy te same marzenia – uczynić z Iławy miasto europejskie, pełne przyjaznych barw, pozbawione kompleksów prowincji, jedno z takich, jakie ujrzałem po przekroczeniu zachodniej granicy niewiele miesięcy wcześniej.

Ilekroć chcę coś opowiedzieć o swojej burmistrzowskiej przygodzie, zawsze ogarnia mnie wątpliwość, czy nie będzie to odebrane jako przykład bezwstydnego obnoszenia się ze swoim samorządowym dorobkiem. Ale kiedy trawią mnie takie rozterki – tak dla przeciwwagi – otwartym pozostawiam pytanie, dlaczego mam bez przerwy posypywać głowę popiołem i przepraszać, że w ogóle jeszcze żyję? Już chyba nigdy nie zdołam ustalić, czy wolno mi napisać, bez cienia fałszywie akcentowanej skromności, że po pamiętnym dla mnie roku 1990, kolejne lata potoczyły się jak w bajce. Przez ponad dekadę Iława rok w rok przeżywała prawdziwe trzęsienie ziemi. Gruntownej modernizacji ulegały całe dzielnice miasta – Gajerek, Lipowy Dwór, okolice Bocznogórnej, osiedla Ostródzkie i Lubawskie. Znikały archaiczne „prowizorki”, w miejsce których stawiano nowe obiekty z urządzonym od podstaw otoczeniem. Najlepszym przykładem wysiłku, jaki umiało ponieść miasto, pozostaje rejon Małego Jezioraka z ulicą Mickiewicza, bulwarami biegnącymi wokół akwenu, siecią kafejek, amfiteatrem, halą widowiskowo-sportową, ratuszem i zmodernizowaną Szkołą Podstawową nr 3 – całość przyozdobiona, raz do roku w sierpniowe wieczory, dźwiękami festiwalowej muzyki jazzowej. Aż się prosi o przywołanie mało sentymentalna refleksja; kto dziś jeszcze pamięta walające się spichlerze i hangary, cuchnącą w jeziorze wodę, nieprzyjemne dla przechodzących nabrzeże pozarastane dzikimi krzakami, pełne butelek po tanim winie i innych śmieciowych atrakcji?

Na iławskie przeobrażenia pracowała cała gromada ludzi – profesjonalnie i skutecznie. Na pożegnanie, u schyłku 2002 roku, odchodząca ekipa – po dwunastu latach nieprzerwanie sprawowanej w mieście władzy – pozostawiła po sobie pełne szuflady dokumentacji i opracowań m.in. iławskiego kinoteatru. Najważniejszą była jednak, przygotowana od A do Z, z zatwierdzonym finansowaniem przez Brukselę, największa inwestycja w powojennej historii Iławy – budowa obwodnicy łączącej ul. Ostródzką z ul. Lubawską. Następcom pozostawało jedynie nacisnąć odpowiedni guzik… W tym samym okresie sąsiadująca z Iławą Ostróda – dużo większa, dogodniej położona, zasobniejsza w kadrę dojeżdżającą do pracy w decyzyjnym Olsztynie – zaczęła wytracać rozwojowy impet. Powoli wszystkie swoje wcześniejsze przewagi musiała odłożyć głęboko do lamusa. Dla Iławy stawała się miastem już tylko równorzędnym.

Kiedy w 2006 roku powróciłem do łask iławskiego wyborcy, trafiłem do zarządu województwa w najbardziej gorącym okresie nadawania ostatecznego kształtu polityce regionalnej na Warmii i Mazurach. Poczułem się jak za najlepszych czasów spędzonych w iławskim ratuszu! Razem z nowo wybranym burmistrzem i odpowiedzialnymi za iławskie inwestycje – Stanisławem Kieruzelem, Mariolą Zdrojewską i Romanem Radke oraz z niezwykle pozytywnie zakręconą Bożeną Cebulską – z zapałem zaczęliśmy kreślić inwestycyjne figury dla naszej Iławy i jej okolic. Wspominam o okolicach, bo nie sposób pominąć w tej przypowieści nietuzinkowego wójta gminy Iława i jego służb. Krzysztof Harmaciński, w ramach europejskich, pozakonkursowych środków umiał wydobyć z Regionalnego Programu Operacyjnego najwięcej ze wszystkich gmin wiejskich położonych w tej części województwa. Mam nadzieję, że nadarzy się okazja, by oddzielnie napisać o tej tak zręcznie prowadzonej gminie.

W zarządzie wojewódzkim, mając przypisane kompetencje dotyczące kreowania polityki regionalnej i rozwoju infrastruktury od Ełku po Elbląg – nie wolno mi było skupiać się wyłącznie na Iławie. Pomny tej przestrogi mogłem w urzędzie marszałkowskim nauczyć się czegoś bardzo ważnego – spojrzenia na cały region nie z pozycji gminnych opłotków, ale z lotu ptaka, dostrzegając logiczną całość wojewódzkiej wspólnoty samorządowej. Wspólnoty wymagającej zrównoważonego rozwoju i współżycia wszystkich mieszkańców w przewidywalnej symbiozie. Stąd pomysł wojewódzkich samorządowców na wsparcie regionu z północy i z południa, ze wschodu i zachodu. Zgodnie z tą filozofią szczególnego znaczenia nabrały projekty dotyczące Wielkich Jezior Mazurskich, Term Lidzbarskich, lotniska w Szymanach k. Szczytna oraz obszaru wokół Kanału Elbląskiego i Pojezierza Iławskiego.

Ze zrozumiałych względów skoncentruję się na inwestycjach okołokanałowych. Pamiętam jak dziś, ile zręcznych zabiegów musieliśmy poczynić, by bezkonfliktowo rozdzielić około 240 mln złotych przeznaczonych na wsparcie przedsięwzięć zgłoszonych przez Elbląg, Ostródę, Iławę, Morąg, Pasłęk i wiele innych gmin o charakterze wiejskim położonych w obszarze Kanału Elbląskiego. Swoje aspiracje zgłosiły ponadto trzy powiaty ziemskie tego rejonu i szereg organizacji pozarządowych. Wtedy to – przedstawiając na posiedzeniu zarządu województwa rozdział europejskich pieniędzy na poszczególne ośrodki – po raz pierwszy dostrzegłem zupełnie inną Ostródę. Zaczęła mi się jawić nie jako odwieczny rywal, ale jako doskonały partner do wspólnych przedsięwzięć z prostą zasadą: osiągnięcia Ostródy sukcesami Iławy i odwrotnie – powodzenie Iławy to powód do satysfakcji w Ostródzie.

Takie myślenie wymusza w naturalny sposób idea przywrócenia świetności Kanału Elbląskiego, jedynego takiego szlaku na świecie będącego cudem XIX-wiecznej techniki. Wystarczy tylko wyobrazić sobie pasażerskie statki i indywidualne jachty przemieszczające się po wielokilometrowych odnogach kanału i odwiedzające nowocześnie zmodernizowane miejscowości – Siemiany, Miłomłyn, Iławę, Ostródę czy Elbląg. Tylko razem możemy stanowić wartość dodaną – turystyczny produkt mogący podjąć realną konkurencję z wypróbowanymi markami w całym kraju. Przed Iławą i Ostródą jeszcze wiele ciężkiej pracy, by sprostać temu wyzwaniu.

W kolejnym tekście postaram się przybliżyć czytelnikom odmienne metody, jakie przyjęli w planowaniu inwestycji iławscy i ostródzcy samorządowcy, chcąc osiągnąć ten sam cel – zapewnić dynamiczny rozwój swojemu miastu.

ADAM ŻYLIŃSKI

Czytaj również:
Żyliński: Sztuka dokonywania wyborów


  2009-02-18  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106996644



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.